Rosnąca liczba ofert pracy dla automatyków czy programistów, którą odnotowujemy w ostatnim czasie, ma jedną główną przyczynę – czwarta rewolucja przemysłowa stała się faktem. Wszechobecna optymalizacja procesów – mówiąc wprost automatyzacja i robotyzacja – przyczynia się do zauważalnych zmian na rynku pracy, które będą postępować w ściśle określonym kierunku. Z raportu World Economic Forum wynika, że na skutek automatyzacji i robotyzacji aż 75 mln miejsc pracy może zostać zlikwidowanych w ciągu najbliższych kilku lat. W zależności od szybkości popularyzacji różnych technologii szacuje się, że do roku 2030 może zostać zautomatyzowana nawet 1/3 godzin roboczych. 

 

 

 

Oczywiście nie dotyczy to wszystkich profesji i każdej branży. Zawody najbardziej podatne na automatyzację to oczywiście te, które wymagają aktywności fizycznej, jak np. obsługa prostych maszyn, układanie towaru, pakowanie, a także prace na linii produkcyjnej, gdzie już teraz coraz częściej spotyka się roboty. Wynika to z faktu, że większość czynności wykonywanych na tych stanowiskach to czynności powtarzalne, które łatwo można poddać automatyzacji. Mogłoby się wydawać, że dotyczy to jedynie przemysłu produkcyjnego. Nic bardziej mylnego. Na przykład w amerykańskich sieciach restauracji fast food już od roku posiłki przygotowują roboty zwane Flippy. W Polsce operator sieci telefonii komórkowej Orange też poszedł o krok dalej i w połowie 2018 roku zaangażował do współpracy bota o imieniu Max, który zajmuje się obsługą prostych połączeń na infolinii operatora. Przewiduje się, że w przyszłości będzie można zautomatyzować także pracę specjalistów różnych dziedzin, np. prace związane z gromadzeniem i przetwarzaniem danych w procesach back office. Nie wszystkie profesje da się jednak zautomatyzować. Faktem jest, że postęp technologiczny, robotyzacja, automatyzacja mogą w ciągu najbliższych lat spowodować zanik milionów miejsc pracy, ale także przyczynią się do powstania nowych etatów wymagających nowych kompetencji. Z przytoczonego wyżej raportu wynika, że ok. 50 proc. zatrudnionych pracowników będzie musiało nabyć nowe umiejętności techniczne, takie jak projektowanie, programowanie, uruchamianie maszyn, bowiem praca każdej z nich wymaga określonego nadzoru czy serwisu.

W zadania wymagające wiedzy specjalistycznej, zarządzania czy interakcji społecznych trudno będzie zaangażować robota. Podobnie w przypadku branży usługowej czy medycznej. Czynności w tych obszarach są dosyć trudne do zautomatyzowania, przede wszystkim ze względu na nieprzewidywalność, konieczność szybkiego podejmowania decyzji czy niestandardowego, kreatywnego myślenia. Nie zapominajmy też o zawodach wymagających umiejętności miękkich, takich jak empatia, inteligencja emocjonalna czy kreatywność – w tym maszyny nas nie zastąpią. Zawody wymagające takich umiejętności nie są więc zagrożone. 

Rewolucja technologiczna, której jesteśmy świadkami, niesie za sobą wiele zmian. Nie powinniśmy jednak traktować jej w kategorii zagrożenia, lecz jako motor do stałego rozwoju, nabywania nowych umiejętności i kompetencji zawodowych.